Kilka tygodni temu, pod wpływem chwilowych emocji zdecydowaliśmy się na wzięcie udziału w V Regatta Biegu Wierchami. Ze względu na wesele znajomych od początku byliśmy świadomi, że ten bieg, podobnie jak cały dzień będzie wyjątkowo w biegu 🙂
i tak było…
Wybraliśmy najkrótszy z dystansów – bieg Corna Owca, czyli 11km (według zegarka wyszło trochę mniej). Bieg startował w Rytrze – swoją drogą nie wiem dlaczego jeszcze nigdy tu nie biegaliśmy 🙂 Przyjechaliśmy sporo wcześniej – stąd przed startem był czas na kawkę, chwile odpoczynku i porządną rozgrzewkę.
START!
Trasa początkowo prowadziła delikatnym asfaltowym podbiegiem w stronę wiatraka i lasu (około 2km). Po wbiegnięciu do lasu zrobiło się sporo stromiej i tak było do 6km (na zmianę z odcinkami prostymi). W. cały czas biegł kilka metrów przede mną i jeszcze chociaż kilometr pod górę i bym go wyprzedziła, ale nie… zaczął się zbieg 😀 Nie umiem szybko biegać na kamienisto-błotnistych zbiegach!!! Trochę szłam, trochę biegłam – próbowałam coś nadgonić na ostatnim asfaltowym odcinku, ale niestety na metę przybiegłam 3 minuty po W… I dlatego od wczoraj na każdym kroku słyszę, że nadszedł ten dzień kiedy ze mną wygrał 😀 Kolejnym razem wynajdę bardziej górzysą trasę 🙂
Podsumowując
-
- trasa: mniej wymagająca niż trasy naszych ostatnich startów (bieg pszczelim szlakiem, półmaraton mustanga), jeżeli chodzi o minusy to może zbyt dużo asfaltu (ale ogólnie oczywiście na plus:)
- atmosfera i organizacja biegu: bardzo dobra… a na mecie coś pysznego dla każdego (czyli arbuzy dla mnie i chleb ze smalcem dla W. 🙂
- czy wrócimy? oczywiście!
M.