Wszystko co robimy, robimy dla siebie. Czy to może być prawda? A jeżeli nawet jest to prawda, to może jest w tym jednak coś pozytywnego? Zastanówmy się…

Akt pierwszy: egoistyczna wampirzyca

Tydzień temu oddałam krew. Robię to systematycznie od prawie 10 lat. Oczywiście na co dzień spotykam się z wieloma komentarzami na ten temat. Część osób mówi, że mnie podziwia. Inni twierdzą, że nie rozumieją, po co to robię. Najbliższa rodzina oczywiście martwi się. Za każdym razem słyszę od babci:

Madziu, nie powinnaś tego robić. Tyle ćwiczysz, dużo pracujesz, będziesz jeszcze bardziej osłabiona.

Wśród osób, z którymi przebywam są też tacy, którzy boją się igły i paradoksalnie są to solidnej budowy mężczyźni 🙂 Nie będę nikogo oceniać, bo po prostu nie chcę. Chcę natomiast napisać, jaki jest główny powód, dla którego to robię.

Jest szczęście
Jest szczęście

Dla siebie!

Brzmi śmiesznie? Taka jest prawda. Oddając krew w bezpośredni sposób pomagam drugiemu człowiekowi. Pewnie zdarza się nawet, że ratuję komuś życie. Świadomość tego pośrednio jednak sprawia, że i ja czuję się szczęśliwsza. A ten szlachetny gest potrafi obrócić o 180 stopni nawet najsmutniejszy dzień. Inne powody do radości? Czekolada. Dużo czekolady. I dobrego jedzenia. Uwielbiam te 4 dni w roku, kiedy pomagając innym daję również sobie tak wiele szczęścia.

Akt drugi: żona egoistka

Mąż wraca z pracy. Zmęczony i głodny – standard. Może po pracy był jeszcze na siłowni i przez to jest „niemiłosiernie głodny”? Bardzo możliwe. Co zastaje w domu? Uśmiechniętą żonę i obiad na stole. Dlaczego? Bo ma żonę egoistkę! I ta żona egositka robi to dlatego, że widok uśmiechu na twarzy ukochanej osoby niesie za sobą nieopisane pokłady szczęścia. A jak jeszcze obiad smakuje… Ach!

Inna sytuacja? Pewnego dnia postanowiłam, że zrobię pączki – pierwszy raz sama, eksperymentalnie. Wyszły przepyszne. Zjedliśmy z W. po kilka sztuk, ale zostało całkiem sporo. Co zrobić? Pakujemy pączki, wsiadamy w auto i rozwozimy po znajomych. Efekt bezpośredni: wszyscy mega zaskoczeni i mega zadowoleni. Skutki pośrednie: szczęście autorki, że smakowało, że wszystkie pączki zostały zjedzone, póki świeże a i my nie przejedliśmy się. Tak bardzo egoistyczne!

Akt trzeci: uśmiechnięta egositka

Z reguły staram sie być usmiechnięta (oczywiście moje cierpliwość też ma swoje granice). Dlaczego? Bo jestem egositką. Uśmiechając się do drugiej osoby zwiększam szanse na to, że ktoś uśmiechnie się do mnie. Że nasza rozmowa będzie miła. Że uzyskam to, czego potrzebuję. Że mój dzień będzie przyjemniejszy. Mogłabym tak długo wymieniać. Uśmiechajmy się – nawet kiedy robimy to czysto egositycznie 🙂 A żeby był też i wątek sportowy to krótki apel do biegaczy: uśmiechajmy się i podnieśmy tą rękę w geście przywitania – to tak niewiele, a chyba przyznacie sami: dodaje bardzo dużo dodatkowej, pozytywnej energii 🙂

Pączkowa wyprawa
Pączkowa wyprawa

Wnioski?

Zaryzykuję i powiem wprost: to co robimy dla innych, robimy tak naprawdę dla siebie. Pomaganie drugiej osobie daje nam szczęście. Jesteśmy egoistami! I może nie ma w tym jednak nic złego :)?

Do następnego,

M.

Napisz komentarz