Dlaczego nie setka?

Skąd wzięłam się na trasie Gorce Ultra Trail 84 km? Było to tak. Będąc jeszcze w przysłowiowych skowronkach po ukończeniu zawodów Lubię Lubań zaczęłam z ciekawości przeglądać trasy GUT. Pierwszą myślą było oczywiście 102 km. Ale zaraz, zaraz. Jest tu jeszcze trasa ciut krótsza, z praktycznie takim samym przewyższeniem, prowadząca nieznanymi mi, dzikimi leśnymi górskimi ścieżkami… I decyzja została podjęta.

Świeżość przedstartowa. Gorce Ultra Trail
Świeżość przedstartowa

Sobota na wysokim poziomie

W sobotę punktualnie o 5 rano ruszyłam. Na rozgrzewkę 5 km zbiegu asfaltem lekko w dół i hop na Lubań, oczywiście moim „ulubionym” podejściem z Tylmanowej. I tak 7 km później na zegarku było już 900 m przewyższenia. Następnie bardzo przyjemny zbieg czerwonym szlakiem do Przełęczy Knurowskiej. Jednak żeby nie było zbyt łatwo to niebo zaczęło zmieniać odcień na coraz ciemniejszy i tak jakoś po godzinie 8 zaczęła się burza. Na całe szczęście burza sama w sobie była dosyć spokojna, przeszła jednak płynnie w ulewę, która z przerwami trwała jakoś do 14.

Panta rhei czyli o spływających szlakach

Ale wróćmy do trasy, bo za Przełęczą Knurowską (tu był pierwszy punkt kontrolny) zaczęła się prawdziwa zabawa. Po krótkim fragmencie lekko pod górę, nagle ostry skręt i stromo w dół leśną ścieżką, która hmm prawie nie istniała. A ścieżka uroczo spływała wraz z lejącym deszczem i kończyła się w uroczej rzeczce, przez którą należało się przeprawić. Nie, nie było wystających kamieni – ciap, ciap, ciap i żadna kałuża czy błotko od tego momentu jakoś zbytnio mnie już nie ruszały.

Później znów drapa w górę (o dziwo podejścia były strome, ale dosyć stabilne i komfortowe) i w dół kolejną spływającą, dziką leśną dróżką. I tak jeszcze kilka razy do drugiego punktu kontrolnego w przysiółku Jaszcze. Stąd oczywiście kolejna drapka pod górę, kolejne ześlizgiwanie się z płynącym błotkiem i pierwsze podejście na Gorc. Tak, deszcz wciąż padał. Z Gorca niebieskim szlakiem w dół, ale nieeeee nie będzie tak łatwo! Nagle skręt w lewo i znów jesteśmy na błotnistej zarośniętej ścieżynce, która to doprowadza nas do miejscowości Rzeki i trzeciego punktu kontrolnego.

Pomiędzy deszczami
Pomiędzy deszczami

Ponad chmurami

W Rzekach dołącza do nas z powrotem dystans 102 km i trasa staje się ciut spokojniejsza :). Z Rzek lecimy żółtym szlakiem przez Jasień na Mogielicę. Deszczowa pogoda nagle zamienia się w słoneczną i poza mokrymi szlakami pod nogami po deszczowym poranku nie widać już ani śladu. Góry przeplatają się z podeszczową mgiełką i pięknymi przyświeconymi słońcem chmurami. Podejście przed Polaną Stumorgową i następnie z polany na szczyt Mogielicy dają już jednak w kość i nogi zaczynają protestować. Udaje mi się coś potruchtać jeszcze na zbiegu do Zalesia i następnie do ostatniego punktu kontrolnego w Szczawie. Czuję już na plecach goniący mnie limit czasu i staram się dodać sobie jak najwięcej minut zapasu na ostatnie podejście na Gorc.

Na Polanie Stumorgowej
Na Polanie Stumorgowej

Czas na kryzys

Wychodząc z punktu w Szczawie zaczynam walkę. Znam doskonale to podejście, każdy kilometr, każdy metr… Jeszcze tydzień temu szłam sobie tędy spacerkiem zastanawiając się, dlaczego mój mąż z tyłu tak się męczy. A teraz? Z językiem na wierzchu stawiam krok za krokiem mocno wspierając się na kijkach. Co się stało z moją siłą, która zawsze towarzyszy mi na podejściach? Na szczęście finalnie udaje się wdrapać na szczyt i zaczynam ostatni zbieg – ponoć ma być błotniście.

Moje uda naprawdę nie chcą już zbiegać, ale widząc dwóch wymijających mnie biegaczy zmuszam się i początkowo ślamazarnie, ale przechodzą do truchtu. 5 km przed metą dopada mnie noc. Dziękuję sama sobie, że tyle biegam w ciemności na co dzień i w sumie nic się dla mnie nie zmienia. Człapię dalej, ostatnie metry przez Ochotnicę się nie kończą, ale nagle skręcam w prawo i jest przejście przez zapowiadaną rzekę i meta! Udaje mi się zmieścić się w pierwotnym limicie czasu (pierwotny limit: 17 h został dziś wyjątkowo zwiększony do 18 h ze względu na burzę). Kończę bieg z wynikiem 16 h 43 min. I jestem najszczęśliwsza na świecie!

Brudna szczęśliwa. Gorce Ultra Trail
Brudna szczęśliwa

Trasa:

Dla kogo ten bieg? Dla osób szukających mocnych, nieoczywistych górskich tras, stromych podejść i jeszcze stromszych technicznych zbiegów. A poza wszelkimi trudnościami trasa jest przepiękna widokowo. Pozaszlakowe leśne ścieżki prowadzą nas w cudowne, ukryte miejsca, w których ciężko byłoby znaleźć się z własnej inicjatywy.

Organizacja zawodów

Jak już przekonałam się uczestnicząc w Lubię Lubań, organizacja zawód jest tutaj na najwyższym poziomie. Poza bardzo dobrze działającymi i zaopatrzonymi punktami żywieniowymi (pyszna domowa zupka, lokalne przysmaki, których nazw nawet nie znam i przepyszna kasza na mecie), możemy posłuchać lokalnej muzyki – nawet na szczycie Lubania :). Jest pięknie i oczywistym jest tu wrócić 🙂

Do następnego,

Podoba Ci się?

Dołącz do mojego newslettera, aby otrzymywać powiadomienia o nowych, ciekawych wpisach!

2 komentarze

Napisz komentarz