Wszyscy od zawsze się nią zachwycali… Ja też – jak oglądałam zdjęcia innych. Sama ze słynnej wieży widokowej na Mogielicy zawsze widziałam tylko najbliższą okolicę, bo:

a) było upalne lato i przymglone niebo,

b) była wielka mgła i wybraliśmy Mogielicę ze względu na krótki i stosunkowo nieskomplikowany szlak,

c) byłam tu na zawodach, lał deszcz, do tego również było mgliście i na wieżę z oczywistych powodów nawet nie weszłam,

d) była zima i pogoda również na tyle pochmurna i mglista, że ze szczytu podziwiałam tylko najbliższe pasma górskie.

Cała ona
Cała ona

Prognozy pogody w piątek również nie zapowiadały żadnych rewelacji. Raz się żyje! Jako, że najlepsza pogoda ma być rano, postanawiamy z koleżanką (pozdrowienia dla Karoliny i dziękuję za zdjęcia! 🙂 wybrać się na wschód słońca właśnie na Mogielicę. Wybieramy najkrótszy szlak – zielony z Zalesia.

Z parkingu wyruszamy o 5.40

Od razu spojrzenie do góry na niebo – w lekkiej mgle przebijają sie gwiazdy i księżyć – może nie będzie źle! Cała droga przebiega nam w baśniowym, zimowym klimacie. W świetle czołówek przepięknie malują się przykryte solidną porcją białego puchu drzewa. Ścieżka prowadząca na szczyt jest w miarę dobrze wydeptana, jednak z uwagi na sporą ilość połamanych drzew, odbiega od oryginalnego szlaku turystycznego.

Coś jednak będzie?
Coś jednak będzie?

Na szczyt docieramy około 30 minut przed planowaną godziną wschodu słońca. Nie widać nic. To znaczy nie widać nic poza wszechobecną mgłą. Chwila na złapanie oddechu, łyk herbaty i ruszamy na wieżę. Może tam będzie lepiej.

Coraz lepiej!
Coraz lepiej!

Uwielbiam widok wieży widokowej na Mogielicy zimą… Im wyżej, tym więcej szronu na drewnianej konstrukcji! Ostatnie szczebelki prowadzące na górę pokonujemy już w wąskim oszronionym tunelu! Na całe szczęście nie przypakowałam za mocno i mieszczę się „w barach”. Szerokość bioder też w sam raz!

Co widać z wieży?

Mgłę i ośnieżone drzewa w najbliższej okolicy. Kilka minut po nas docierają jeszcze dwie osoby. Z każdą kolejną minutą coraz bardziej tracimy nadzieję na piękne widoki. Na całe szczęście warstwa szronu pokrywająca szczyt konstrukcji jest na tyle duża, że w znacznym stopniu chroni przed wiatrem. Mimo to pół godziny marznięcia i postanawiamy zejść na halę przy Mogielicy.

Widoki, widoczki...
Widoki, widoczki…

Zsuwając się po śnieżnych zaspach, trochę na nogach, trochę na tyłku, docieramy na halę. Jemy śniadanko i zastanawiamy się, co dalej… i w tym momencie z gęstej mgły zaczyna przebijać się słońce!

Zaczyna się spektakl

Kolejne pasma gór pojawiają się i znikają. Po kilkunastu minutach nad chmurami zarysowuje się poszarpana linia Tatr. W takiej sytuacji nie możemy jeszcze wracać! Odwracamy się – wieża wciąż we mgle. Idziemy w dół halą, żeby tylko nie stać w miejscu, bo najzwyczajniej w świecie jest potwornie zimno!!!

Moje ulubione zimowe okienko
Moje ulubione zimowe okienko

Na całe szczęście, tematów do rozmów nie brakuje. W trakcie naszego spaceru powraca mgła. Jednak w momencie gdy docieramy do linii lasu, po raz kolejny niebo zaczyna się otwierać. Tylko tym razem już tak na dobre!

Cuda wianki
Cuda wianki

Mogielica odczarowana!

Jak tu pięknie! Naszym oczom ukazuje się niewiarygodnie długa, niekończąca się panorama Tatr! A przed nimi również przepięknie prezentujące się Gorce. Na niebie wciąż malują się poziome linie chmur, a pomiędzy nimi wielokolorowe niebo – od pomarańczy po granat!

Aż żal wracać
Aż żal wracać

Wracamy na wieżę!

A tam jesteśmy tym razem same. Dookoła nas jest przepięknie! Marzniemy strasznie, ale żal schodzić. Po zejściu z wieży zatrzymujemy się w jeszcze jednym punkcie widokowym. Może tu też odpoczniemy i coś zjemy :)? Ze względu na niską temperaturę, cieżko nam jednak wytrzymać dłuższą chwilę w bezruchu. No cóż, oczy i serca szczęśliwe – można wracać do domu 🙂 Dla takich chwil warto żyć! Dla takich widoków warto czasem nawet trochę zmarznąć 🙂

Szczęście
Szczęście

Trasa

Do następnej,

M.

Napisz komentarz