I znowu się zaczęło! Kolejna edycja Grand Prix Krakowa w biegach górskich oficjalnie rozpoczęta. Kilka tygodni temu uświadomiłam sobie, że te zawody zaczynają nam trochę wyznaczać rok 🙂 Z tego powodu dzisiejszy bieg był dla mnie pewnego rodzaju testem i sprawdzeniem jak zmieniła się moja kondycja przez ten rok 🙂

Oczywiście nie żyję w idealnym świecie i na starcie stanęłam nie do końca wyspana, nie do końca rozgrzana (udało mi się dotrzeć dosłownie 2 minuty przez rozpoczęciem), nie do końca wypoczęta i co najgrosze… bez W.! Niestety prawdopodobnie dopadło go pasmo biodrowo-piszczelowe i już miesiąc nie biega… Może polecacie jakieś ćwiczenia? Za miesiąc musi stać na starcie Ambitnej Jedenastki razem ze mną! A wracając do mojego stanu na starcie – wczoraj zamiast odpoczywać i zajadać się makaronem wywijałam z W. na parkiecie na weselu (Anetka i Piotrek – pozdrawiamy!)

Tak było
Tak było

Koniec marudzenia! Poza tymi wszystkimi wyżej wymienionymi narzekaniami pogoda raczej nie sprzyjała, ale akurat dzięki temu byłam tym bardziej ciekawa tego, co się wydarzy. Padało – całą noc i na starcie.

Spodziewałam się błota, ale na pewno nie takiego, jakie zastałam

Teraz śmieję się z tego wszystkiego i mówię, że skakanie po tym błocie sprawiało mi sporo frajdy, ale w trakcie biegu nie trudno było o wywrotkę, czy skręcenie nogi. Na całe szczęście moja przesadna ostrożność oszczędziła mi takich wypadków. A co do błota to miejscami było takie, że przy próbie podniesienia nogi, podnosiło się sporą warstwę błota ze sobą i to nie na podeszwie, ale na górze buta 🙂 A końcówka! I ta przepiękna łąka pełna gliniastego błota przeplatanego wysoką trawą – coś pięknego 😀 Efekt jest taki, że nie poznaję swoich butów 🙂

Podsumowując

  • atmosfera: bez zmian, bardzo pozytywna i tym razem już sporo znajomych twarzy na starcie
  • organizacja: również bez zmian i ta herbatka i czekolada, o których marzyłam mniej więcej od połowy trasy – coś pięknego!
  • trasa: ciekawa, urozmaicona, ale dobrze mi już znana 🙂

Aaaa no i w sumie nic nie napisałam o tym, jak mi poszło. A więc poszło całkiem dobrze. Biorąc pod uwagę to, że nie szalałam na zbiegach a czasem zwalniałam praktycznie do zera to jestem zadowolona z wyniku 🙂 Ostatecznie wyszło 1:26:34. Kilka minut wolniej niż rok temu, ale takich warunków chyba też rok temu nie było, więc może nie jest źle? Ja jestem zadowolona. Zobaczymy, jak będzie dalej 🙂

No cóż, do następnego!

Trasa:

 

Napisz komentarz