Pamiętacie swoje pierwszej kroki na tatrzańskich szlakach? Ja pamiętam pytanie taty, gdy miałam 7 lat:
Madziu chcesz jechać z babcią do Zakopanego?
Miałam wrażenie, że to sen. Dla 7-letniej dziewczynki mieszkającej gdzieś daleko przy wschodniej granicy Polski Zakopane wydawało się być miejscem nieosiągalnym, które widzi się i o którym słyszy się tylko w telewizji. Oczywiście bez zastanowienia odpowiedziałam, że chcę! I tak się zaczęło…
Z podróży autobusem trwającej cały dzień najbardziej pamiętam kanapki z kotletem mielonym i pomidor w ręku na obiad, no i góry… Jeździłam już wcześniej z rodzicami w niższe góry typu Pieniny, czy Bieszczady, ale Tatry były dla mnie zupełnie czymś nowym. Doskonale pamiętam rozmowy z góralami, u których nocowaliśmy i wszystkie nasze wycieczki, w tym zdobycie pierwszego szczytu – Sarniej Skały, wędrówki po Dolinie Chochołowskiej i Kościeliskiej i oczywiście wycieczkę nad Morskie Oko.
Nie będę rozpisywać się o wycieczkach z dzieciństwa, ale wycieczkę nad Morskie Oko pamiętam najlepiej. Pewnie dlatego, że pogoda tego dnia nie była cały dzień idealna. W momencie, kiedy dotarłyśmy do celu (towarzyszyła nam jeszcze koleżanka babci) zaczęło lać – prawdziwa letnia ulewa, po gorącym dniu. W schronisku nie było już miejsca, więc stałyśmy we trzy pod jedną peleryną przeciwdeszczową zajadając się kanapkami. Oczywiście babcia miała dla kochanej wnusi suche ubrania do przebrania i jak tylko przestało padać udało nam się wejść do schroniska, ogrzać się i przebrać… I ta szarlotka! Pamiętam, że dostałam potężny kawałek i że była przepyszna!
Od czasu tej wyprawy byłam jeszcze kilka razy nad Morskim Okiem, zarówno z babcią, jak i z rodzicami i siostrą, zawsze latem. Tym razem postanowiłam wykorzystać styczniowy wolny piątek i wyruszyć na samotną zimową wyprawę do tego pięknego miejsca.
Może wreszcie zaświeci słońce?
Prognoza pogody zapowiadała pierwszy słoneczny dzień po trwających już sporo czasu opadach śniegu. Droga do Morskiego Oka była nawet zamknięta przez kilka dni ze względu na wysoki stopień zagrożenia lawinowego – otwarto ją zaledwie kilka dni przed moim przyjazdem.
Jadąc busem z Zakopanego do Palenicy Białczańskiej dookoła była jeszcze jedna wielka mgła. Jednak, gdy tylko wyruszyłam na szlak, mgła zaczęła opadać i niebo robiło się coraz piękniejsze. Początkowo błękitne niebo nad śnieżnobiałymi tatrzańskimi szczytami przeplatały równie śnieżnobiałe obłoki. Z czasem niebo zrobiło się bezchmurne. Było pięknie! Szłam z uśmiechem na twarzy czerpiąc radość z każdej minuty w tym biało-błękitnym raju 🙂 I nawet ponad 10-stopniowy mróz nie zakłócał mojej radości!
W schronisku oczywiście zamówiłam szarlotkę i ciepłą kawę na rozgrzanie. Kupiłam też pocztówkę i wrzuciłam pieniążka do puszki na WOŚP 🙂
Drogę powrotną spędziłam na dalszym zachwycaniu się tym co mnie otacza i układaniu myśli w głowie 🙂 Ach, te góry! Ach, te Tatry!
Do następnej,
M.