Trudne początki
A czy Ty jesz chleb? Ja w swoim życiu przeszłam chyba przez wszystkie stany związane z jego lubieniem i nielubieniem. Na całe szczęście nie mam żadnych alergii pokarmowych, które wpływałyby na mój stosunek do chleba. I tak w dzieciństwie chleb dla mnie był, po prostu, jadłam go jako bazę do wypasionych kanapek które rosły w górę za sprawą dodatków. Później jako buntownicza nastolatka obraziłam się na chleb – bo będę gruba, bo tuczy itd. Uparcie jadłam wafle ryżowe wmawiając sobie, że „co to za różnica”. Kiedy tylko w głowie się troszkę poukładało wróciłam do jedzenia chleba i ze względu na moje zamiłowania do zdrowego stylu życia sięgałam zawsze po te wydawało mi się „zdrowsze” odmiany, czyli pełnoziarniste, wypełnione ziarnami itp.
Domowe piekarnie
Rok temu przyszedł wirus i na chwilę obraziłam się na wychodzenie z domu, a więc przeobraziłam swoje mieszkanie w piekarnię. Zakochałam się w zapachu rosnącego ciasta drożdżowego, ale uwaga (!) piekłam tylko bułeczki – żadnego chleba. W sumie nie wiem dlaczego. Późną wiosną lub wczesnym latem usłyszałam o powstających coraz liczniej rzemieślniczych piekarniach i tak zaczęłam próbować rozmaitych chlebów na zakwasie. Dodatkowo zeszłoroczna sytuacja z drożdżami (ich brakiem) troszkę wyprowadziła mnie z równowagi i już wtedy zaczęłam drążyć temat zakwasu. Jednak drożdże wróciły i zakwas zszedł na dalszy plan. Wracając jednak do piekarni – bochenek chleba za kilkanaście złotych? Wiadomo – pyszny, ale jednak boli. Ale ta chrupiąca skórka… Osoby, które znają mnie lepiej wiedzą, że moje zosiosamosiowe zapędy prędzej czy później musiały doprowadzić mnie do postawienia na blacie słoika, wody i mąki – i tak kilka tygodni temu stworzyłam mój własny zakwas na chleb.
Z miłości do chleba
Przepisu nie będzie, bo specjalistką póki co się nie czuję – będzie o samym chlebie. Zakochałam się. Uwielbiam naprawdę każdy jeden mały proces w czasie tych 24h powstawania tego idealnego bochenka. Uwielbiam dźwięk skórki łamiącej się pod ostrzem noża. Uwielbiam oczywiście roznoszący się po mieszkaniu zapach. Uwielbiam też zapach zakwasu na rękach, który towarzyszy mi ostatnio w każdy weekend. I mogę wstać o 4 i upiec chleb, żeby po porannym treningu móc zachwycać się tą pierwszą kromką z masłem. Lubię zerkać jak rośnie zakwas, czy jak odpoczywa w lodówce. Lubię widzieć uśmiech na twarzach osób, które próbują upieczonego przeze mnie chleba. Lubię fakt, że coś tak cudownego może powstać z zaledwie kilku składników i nie kosztuje wcale, aż tyle czasu, czy pieniędzy.
Niech sobie tuczy
Że niby tuczy? To niech tuczy, poruszam się więcej lub zwyczajnie zjem go mniej, ale szczęście, które dostanę dzięki tym wszystkim etapom jest nie do przebicia.
A czym dla Ciebie jest chleb 🙂 ?