Nareszcie weekend i wycieczka biegowa! Co prawda tym razem w niedzielę, bo sobota była pracująca, ale jest!
Pobudka tradycyjnie o 5.50…
…ciemno, zimno, śniadanko, kawka i lecimy! Tym razem naszym celem jest Hala Łabowska, a więc coś zupełnie nam nieznanego.
Dojeżdżamy do Łabowej o wschodzie słońca. Na początku trochę błądzimy szukając miejsca na zaparkowanie auta. Ostatecznie wybieramy niebieski szlak i biegniemy nim z Łabowej. Dobiegamy do Łabowca, cały czas asfaltem wśród szalonych psów i dymu z kominów, w bardzo nieciekawym nastroju. Na szczęście udaje nam się w końcu dobiec do szlabanu oznaczającego początek normalnej turystycznej trasy, bez zabudowań. Tu rada na przyszłość, dla nas i dla Was – polecamy dojechać do samego szlabanu – jest tu duży parking, można spokojnie zostawić auto. Od szlabanu do Hali Łabowskiej jest (niebieskim szlakiem) 5km.
Od samego szlabanu biegniemy po śniegu. Śnieg jest już lekko przymrożony, ale trasa jest bardzo przyjemna – kolejna trasa nadająca się na zimowe wycieczki biegowe 🙂 Najcięższe okazują się być ostatnie 2km. Tu droga przestaje być ubita – skręcamy z asfaltowej drogi na mniej ubity śnieg, jest bardzo stromo, ale z myślą, że to ostatnie kilometry udaje nam się dobiec do schroniska 🙂
W schronisku herbatka, moje ciasteczka i tradycyjna szarlotka! Niedługo muszę chyba zestawić te wszystkie schroniskowe szarlotki w jakimś rankingu 🙂 Ta w schronisku na Hali Łabowskiej jest całkiem niezła.
Po drobnym odpoczynku robimy kilka zdjęć na hali (rozeszły się mgły!) i wracamy. W drodze powrotnej zaliczam jeszcze bardzo dostojny upadek 🙂 – na szczęście w miękki śnieg.
Trasa:
Na mapie kilometraż wskazuje tylko drogę do hali łabowskiej, powrót był tym samym szlakiem.
Do następnej!
Przebiegliśmy: 16,5km
Zbliżyliśmy się: 725m do Słońca
M.